JAK LEPIEJ MÓWIĆ PO ANGIELSKU

Jeśli jesteś tu tylko dlatego, że interesuje Cię wyzwanie językowe, to dokładne informacje na jego temat znajdziesz na końcu tego artykułu.

Możesz też od razu się na nie zapisać, o tu:

.

Ale zachęcam Cię do przeczytania całego artykułu. Tak, wiem, jest dość długi, ale znajdziesz w nim kilka porad (działają, przetestowane!), kilka polecajek, a także garść wyrażeń, które przez ładnych parę lat ratowały mi skórę, kiedy trzeba było coś napisać po angielsku.

Co zrobić, żeby mówić po angielsku?

„Wstydzę się mówić, bo ciągle brakuje mi słów.” – to zdanie ostatnio ciągle bije po oczach, ilekroć zaczyna się jakakolwiek dyskusja o angielskim.

Po pierwsze, brak słów, gramatyki, czy nieidealny akcent to nie powód do wstydu!

Nie będę się tu wymądrzać z pozycji teoretyka. Wiem, jak to jest, kiedy potwornie wstydzisz się odezwać, co przeżywasz, kiedy zrobisz błąd, albo nie znasz słowa, a nie daj boże, jeszcze ktoś to zauważy i wytknie!

„Tego nie wiesz?!?”

„Jak mogłaś o tym nie słyszeć?!?”

Kiedyś na takie uwagi chciałam zapaść się pod ziemię. Efekt? Coraz bardziej bałam się mówić, coraz większy stres czułam, kiedy miałam coś po angielsku powiedzieć przy ludziach. I nagle pewnego dnia uświadomiłam sobie coś, co odmieniło całe moje życie – przecież ja mogę nie wiedzieć! Mogę czegoś nie znać, ba! mogę się pomylić, zrobić błąd! Ani świat się wtedy nie zawali, ani cała moja wiedza i umiejętności nie znikną od jakiegoś błędu, albo od tego, że nie znam jakiegoś słowa! Bo przecież oprócz tego, że czegoś nie wiem, to dalej sporo rzeczy wiem! I umiem! A będę wiedzieć więcej! Również to, czego na razie nie znam, za chwilę mogę poznać.

Najpierw sobie to uświadomiłam, a potem szybko zaczęłam wprowadzać w życie tę cenną lekcję – po prostu kiedy znowu usłyszałam kolejną taką krytyczną uwagę, mówiłam głośno:

„Tak, nie wiem. Mogę nie wiedzieć. Jeśli Ty wiesz, to mi powiedz, a jeśli nie, to później sprawdzę.”

A jeśli ktoś był wyjątkowo złośliwy i namolny z wyśmiewaniem się z mojej niewiedzy (serio, zdarzają się i takie osobniki), to dodawałam jeszcze:

„Nie muszę wiedzieć wszystkiego. Ty też nie wiesz wielu rzeczy. Na przykład nie wiesz, że takie uwagi blokują i utrudniają naukę.” (To jest najprawdziwsza prawda, stres sprawia, że hipokamp, czyli ta część mózgu odpowiedzialna za pamięć i uczenie się, zwyczajnie się kurczy i gorzej pracuje.)

I wiesz co? Zadziałało! Przede wszystkim na mnie! Im częściej sobie powtarzałam, że jest OK, że nawet jak się pomylę, to nic wielkiego, tym bardziej mój umysł przyjmował to za fakt i czuł się coraz spokojniejszy. No, bo skoro nie będzie konsekwencji, to czego mam się bać? Czym stresować? Im spokojniejsza się czułam, tym chętniej się odzywałam, tym lepiej mi to odzywanie wychodziło! I poprawiła mi się pamięć!
Przeniosłam to potem na inne dziedziny życia i stwierdzam, że to jedna z najcenniejszych umiejętności – pozwolenie sobie na popełnianie błędów, na bycie nieidealnym.

Bo kiedy starasz się robić coś dobrze, ale zdajesz sobie sprawę z tego, że masz prawo zrobić błąd, to:

  • nie będziesz się biczować, kiedy go faktycznie zrobisz, tylko postarasz się go nie powtarzać w nieskończoność; chętniej i szybciej będziesz się rozwijać;
  • robisz postępy, bo wiesz, że zawsze możesz się czegoś nauczyć lub coś poprawić.

PAMIĘTAJ!

  1. Nie ma ludzi doskonałych.
  2. Chwalenie się za nawet drobne sukcesy czyni cuda.
  3. Danie sobie prawa do robienia błędów daje wielką ulgę i uwalnia energię potrzebną do nauki.

Najważniejsza zasada – ułatwiaj sobie życie!

To szczególnie ważne, kiedy masz się czegoś nauczyć, albo musisz coś zrobić. Jeśli znajdziesz sposób, który przychodzi Ci naturalnie, po prostu weźmiesz się za robotę, zamiast odkładać w nieskończoność, czy szukać ukrytej w ciemnej szafie motywacji.

Od dawna zabierałam się za napisanie artykułu na bloga, ale za każdym razem, kiedy miałam to zaplanowane, czułam niechęć. Nawet kiedy już otworzyłam wordpada i napisałam nagłówek, automatycznie włączałam przeglądarkę, albo Facebooka, albo YouTube’a… W końcu dotarło do mnie, że za wysoko stawiam sobie poprzeczkę! Zamiast pisać tak, jak czuję, próbuję pisać tak, jak myślę, że powinnam. Co najmniej, jakbym starała się dostać Nagrodę Nobla! A wystarczyło odpuścić te oczekiwania, zacząć pisać tak, jakbym z Tobą rozmawiała i voila! And Bob’s your uncle! Tekst pisze się właściwie sam, nic mnie nie rozprasza i nie czuję ochoty, aby przerywać!

Zastanów się, możliwe, że odrzuca Cię od czytania długich książek, za to chętnie wysłuchasz audiobooka? W końcu chodzi tylko o treść, a nie sposób jej zapisania. A jeśli wciągną Cię podcasty? Może nawet podcast Piktumi?

Może skręca Cię na widok podręcznika, bo jest zwyczajnie brzydko wydany? Ja, na przykład, nie znoszę stron zapisanych nudnym maczkiem, dlatego do mojego e-booka narysowałam śmieszne ilustracje. Co jak co, ale na ilustracje zawsze chętnie spojrzę, nawet, kiedy do tekstu mnie nie ciągnie. Trzy z tych ilustracji obejrzysz tutaj: www.piktumi.com/sposob-na-angielski

Znajdź formę, która będzie najłatwiejsza dla Ciebie!

Jak łatwiej mówić po angielsku?

Jeszcze przed maturą przekonałam się, jak dobrze jest znać przynajmniej dwa-trzy zwroty, które można wykorzystać w niemal każdej rozmowie czy pracy pisemnej. Te dwa:

Take (great) delight in something = czerpać rozkosz/przyjemność z

find pleasure in = znajdować przyjemność w

uratowały mi skórę podczas pisania niejednego wypracowania, na maturze i potem na egzaminach na studiach. Brzmiały dużo lepiej niż zwykłe „like”, poprawiały styl i robiły dobre wrażenie.

Na studiach, rzecz jasna, mój zestaw wyrażeń pierwszej pomocy trochę się rozszerzył, ale jak przeglądam teraz prace, to w większości z nich powtarzają się ciągle te same:

indispensable = niezbędny

of paramount importance = o kluczowym znaczeniu

desist from = wstrzymywać się od

wreak havoc on = siać spustoszenie

controversy surrounds the fact = kontrowersje wzbudza fakt

it creates a storm of controversy = to wywołuje morze kontrowersji

Kiedy nauczyłam się tych paru zwrotów używać w różnych sytuacjach i różnych czasach, wiedziałam, że zawsze jakoś sobie poradzę w sytuacji „na żywo”, czyli wtedy, kiedy nie mogłam w spokoju korzystać ze słownika.

Jasne, że 3 czy nawet 5 angielskich zwrotów nie sprawi, że od razu będziesz rozmawiać czy pisać na luzie na każdy temat, ale:

– pomoże Ci zrobić dobre wrażenie (tu dowiesz się, jakie doświadczenie w tym temacie ma @aniamaluje – https://www.aniamaluje.com/2018/12/lepsze-oceny.html),

– doda Ci pewności siebie,

– pozwoli Ci wyrazić choć część z tego, na czym Ci zależy.

A jak już tych kilka słów dobrze sobie utrwalisz, a ich używanie będzie bułką z masłem, może dodasz kolejne trzy? Ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka. Nawet nie zauważysz, jak na luzie zaczniesz rozmawiać po angielsku na wiele tematów.

WYZWANIE JĘZYKOWE

Między innymi po to, żeby pokazać, jak łatwo nauczyć się angielskich słów i jak dużo można dzięki kilku słowom powiedzieć, wymyśliłam sobie takie językowe wyzwanie.

Przede wszystkim założyłam, że ma to być świetna zabawa. Tak, żeby każdy nie mógł się doczekać kolejnego dnia i spotkania!

Po drugie, postanowiłam połączyć dwie formy – e-maile oraz transmisje LIVE.

I wreszcie, po trzecie, chcę, żeby każde spotkanie trwało tylko chwilę – wtedy każdy znajdzie na nie czas!

No dobrze, ale może jakieś konkrety? Już podaję:

  • wyzwanie potrwa trzy dni;
  • otrzymasz pdf z wyrażeniami oraz 3 e-maile, a w nich mini-quizy (żeby wyrażenia zaczęły się utrwalać);
  • odbędą się trzy transmisje LIVE (w grupie na Facebooku i na profilu Piktumi na Instagramie); wspólnie zobaczymy, w jakich sytuacjach można wykorzystać podane zwroty, potem sprawdzimy się w życiowych sytuacjach, a na koniec, kto wie, może stworzymy interesującą opowieść?
  • Cel – oswoić się z publicznym reagowaniem po angielsku, poznać nowe wyrażenia, zobaczyć w jak wielu sytuacjach już jedno wyrażenie się przydaje, zobaczyć jak łatwo można nauczyć się kilku wyrażeń.

Wyzwanie jest darmowe, wystarczy się zapisać. Wpadniesz?

.
Categories: Blog